Ale nie mam na co narzekać. To znaczy mam, ale na to wszystko już narzekałem. Wielokrotnie. Pozytywnego nic natomiast się nie wydarzyło na tyle, żeby o tym pisać.
Wczoraj były Agi urodziny. W sensie impreza się wczoraj zrobiła, bo urodziny miała wcześniej. Mimo prób, nie udało mi się upić. Znów. Za to coraz mocniej wierzę w to, że po piwie mam sraczkę. No kurwa woda ze mnie leci. Masakra… Czas się chyba przerzucić na siarkofruty.
Instalujemy nowy system (LEGALNY!), może dziś popracuję, może coś stworzę, a może nic nie zrobię. Ot, dzień do dupy, Peterlinu i Agnieszku też się nic nie chce.
Ponarzekałbym, że poprzytulać bym się chciał, ale nie chcę, naprawdę nie mam ochoty, a nawet mam lekką awersję do ludzi. W sumie to z dnia na dzień coraz większą. A może to tylko efekt uboczny odbudowywania skorupy? Może to się unormuje. W sensie wróci do normy.
Czytałem Nowy wspaniały świat. Przeczytałem. Właściwie powinien na to być osobny wpis, ale kij, jak mi teraz przyszło do głowy, to tu wrzucę. Poniżej okładka:
I co ja Wam powiem, to Wam powiem, że sam nie wiem, czy gorszy jest świat Huxleya czy Orwella… u Orwella mamy totalne zamordopyszcze, zero wolności jednostki, wszystko podporządkowane Partii, brak pozwolenia na samodzielne myślenie, ale… w Roku 1984 Partia przynajmniej przyznawała się, że chce rządzić dla samego faktu posiadania władzy. W NWŚ jednostka może mniej więcej tyle samo, tylko, że w inny sposób. Jest to iluzja wolności, w której podstawowe ludzkie odruchy i uczucia zostały wymazane z życia, a za nieprawomyślność zsyła się na wyspy… Okazuje się, że Dzikus, który przybył do cywilizacji z niecywilizowanej wioski, był bardziej ludzki, niż cywilizowani „ludzie”. Wniosek z tego, że bycie człowiekiem to nasz instynkt pierwotny, a cywilizacja to człowieczeństwo może (ale oczywiście nie musi) w nas zniszczyć.
No Comments