Zacząłem oglądać film SciFuna (tak, to ten co ostatnio zmartwychwstał z komorą próżniową) o Hipotezie Symulacji. Zacząłem, bo przerwałem, coby popełnić ten króciuteńki wpisik.
Otóż jednym z przytoczonych argumentów, dla których NIE żyjemy w symulacji jest brak błędów. Czyli że Płotka nie pojawia się nagle na dachu, z jakichś przyczyn przechodząc obok krzesła nie blokujemy się, czy wreszcie możemy zrobić dosłownie COKOLWIEK, i ogranicza nas wyłącznie wyobraźnia.
Z drugiej jednak strony SciFun wspomina o tym, że nasz mózg wykrywa na przykład braki w polu widzenia i uzupełnia je w taki sposób, że nie wiemy nawet, że czegoś nie widzimy. Albo mózg ignoruje pewne elementy otoczenia, bo… bo tak. Albo że nie słyszymy, jak krew nam płynie w żyłach. W normalnych warunkach, bo w pomieszczeniu dźwiękoszczelnym podobno (nie wiem, nie byłem) zaczynamy słyszeć wszystko.
No i kiedy pomyślałem sobie o tym „naprawianiu błędów” przez mózg, przypomniałem sobie, że przecież przez cały dzień, od przebudzenia do zaśnięcia, widzę swój nos, bo znajduje się w polu widzenia obojga oczu, ale go nie widzę, bo mój mózg ten widok wymazuje, zastępując go… nie wiem czym, prawdopodobnie tym, co widzi drugie oko, i w ten sposób oba oka (he he) się uzupełniają.
ALE
do wafla jasnego, jak już o tym pomyślałem, to widzę ten nos. Widzę i nie mogę przestać go widzieć, co jest irytujące, tak samo jak wszystko, co nagle przykleja się do oczu i nie możemy się tego pozbyć.
I co, Wy też zaczęliście widzieć swoje nosy?
Nie ma za co.
Strach pomyśleć, co by to było, gdybyście nagle uświadomili sobie, że nie musicie pamiętać o oddychaniu.
Uświadomiliście sobie?
No to już musicie.
via GIPHY
No Comments