Wreszcie coś pozytywnego 🙂
Odwiedziłem mojego ukochanego Wciska 😀
Oczywiście olej, cytryny i jakieś chipsy na zagrychę, a że tego ostatniego nie starczyło to poczęstował (niech by spróbował nie!) wałówką domową świąteczną 😀
Rozmowy z dupy, początek Loopera i spora dawka rasizmu oraz absurdalnego humoru to było to, czego potrzebowałem 🙂
Chociaż ziołolecznictwo w moim przypadku nie bangla…ot, kolejny smród palonego gówna w pysku.
Niemniej jednak kładę się spać z uśmiechem na mojej tłustej mordzie, tak więc dziś nie życzę całemu światu śmierci 😀
No Comments