Wiatr we włosach

Stukot kół na krzywych torach drażni bębenki, ale nie zważam na to. Czuję pęd wielotonowej maszyny, wiatr rozwiewa moje długie, kasztanowe włosy. Czuję, że żyję. To wspaniałe, móc siedzieć w pociągu, przy oknie, wystawić na zewnątrz głowę, pozwalać, by niewidzialne palce tworzyły najwymyślniejsze fryzury.

Ale… to przecież nie koła. To kopyta dudniące o gościniec. I ja, w siodle, czując jak wiatr bawi się peleryną mojej bujnej grzywy…

Ocknęłam się. Wcale nie pędzę wspaniałym pociągiem, ani konno, na grzbiecie rumaka czystej krwi arabskiej. Wszak koleje istnieją tylko w legendach. Dosiadam zwykłego, pospolitego smoka.

I, do cholery, przecież nie mam już włosów…